piątek, 18 listopada 2016

Rozterki mamy

Cherubiny

Bycie na urlopie wychowawczym nie jest czasem wolnym. Bycie mamą jest pracą, za którą marzy się zapłata w postaci pogodnych uśmiechów słodkich cherubinków. Nierzadko jednak w zamian za spokojną próbę perswadowania, żeby na podwórko założyć kurtkę, dostaję spazmy na podłodze w wykonaniu Fistaszka. Natomiast podziękowaniem za pożywną zupę w chorobie bywa tupanie nóżkami Księżniczki. Tak, tak, poznajcie moje latorośle: Księżniczka, lat 6, zodiakalna Waga, jak tatuś, właśnie zaczęła pierwszą klasę; uwielbia rysowanie i z fascynacją śledzi losy Winx oraz Fistaszek, lat 2, Lew, jak mamusia; na drugie ma "Ja sam", pasjonuje się majsterkowaniem, potwornymi samochodami i stworami. Często trudno przy tej na przemian wesoło-marudnej dwójce  myśleć o programowaniu i nauce.

Kiedy latem uczyłam się Pythona, wstawałam o 5:50, żeby wykonać powitanie słońca i z energią jogi zasiąść do kursu kodowania. Miałam około godziny na niczym nie zmąconą naukę. W okresie jesienno-zimowym dałam sobie spokój z planowaniem nauki o świcie, bo i tak około 6:30 Fistaszek-budzik włącza się alarmem o wydźwięku "Mamo, już wyspałem". Poza tym, kiedy rano jest ciemno, jakoś bardziej chce mi się spać. Nawet nie ma zapowiedzi słońca do powitania. Ale dzieci to co innego. One podobno nie śpią, tylko się ładują. Jesienią/zimą ten młodszy wydaje się potrzebować ładowania mniej więcej do 3/4 baterii.

Obowiązki

Mimo, że nie sprzątam domu nawet w połowie tak często i dokładnie jak lubię, to czasu na uczenie się mam ciągle za mało. Jedno pranie goni drugie, potem to pranie trzeba rozwiesić, bo nie wszystko można wysuszyć w suszarce bębnowej, następnie poskładać (nie jestem na tyle szalona, żeby cokolwiek prasować), a Fistaszek woła - "pobaw się ze mną autami." No to jeździmy! Pal licho Ruby i rodzaje testów. Zygzak i Złomek snują swoje bujdy na resorach, w międzyczasie pomagając nam rozładować lub załadować zmywarkę do naczyń. A ja mam nadzieję, że jak Fistaszek pójdzie na drzemkę, to posiedzę nad czymś naukowym. Niestety w czasie jego drzemki, trzeba zrobić obiad, bo już ssie w żołądku. No i Księżniczkę trzeba odebrać ze szkoły, żeby za chwilę pomagać jej z zadaniem domowym. Wybija godzina 16:00. Kiedy to zleciało? Może tata przyjdzie wkrótce? A może jednak musi dokończyć coś w pracy albo korki są po drodze? No więc dalej negocjuję warunki rozejmu między rodzeństwem lub pomagam się przebrać w spódnice baletowe i włączyć muzykę do harców.

Mimo, że nie było chwili, aby odsapnąć, okropnie frustrujące jest poczucie, że przez cały dzień nie zrobiło się nic pożytecznego. Owszem, opieka nad dziećmi i domem jest pożyteczna, jednakże sprawującemu ją opiekunowi nie przynosi wymiernych korzyści. Bo co się posprząta, zaraz nabałaganione; co się opróżni kosz na bieliznę, już pełny - a nauka i tak leży odłogiem.

#MamoPracujwIT

Zapisałam się na spotkanie #MamopracujwIT. Z niecierpliwością czekam na poznanie innych mam w sytuacji podobnej do mojej. W grupie siła:). Może dziewczyny przedstawiające swoje prezentacje oraz te z widowni będą miały jakieś nieszablonowe sposoby na ogarnięcie domu, dzieci i IT.
Mimo, że to dopiero początek mojej przygody w branży informatycznej, już drugi raz będę miała okazję uczestniczyć w wydarzeniu mającym na celu przyciągnięcie do niej kobiet. Świadomość, że istnieją w IT społeczności i spotkania o charakterze grup wsparcia dla kobiet jest bardzo budująca. Podoba mi się to.

czwartek, 3 listopada 2016

Pierwszy zjazd w WSB

Dzień pierwszy

15 i 16 października 2016 odbył się pierwszy zjazd w WSB. Czekając na zajęcia w korytarzu przed salą spoglądałam na całą grupę ludzi z mojego kierunku i czułam się bardzo stremowana. Poziom mojej wiedzy o programowaniu i testowaniu był bliski zeru. Wydawało mi się, że każdy dookoła wygląda na bardziej rozgarniętego technicznie ode mnie.

Zajęcia zaczęły się od krótkiego testu, który miał dać prowadzącym rozeznanie, jak najlepiej podzielić 50 osób na dwie grupy przybliżone poziomem wiedzy. Testu się nie krępowałam. Wiedziałam, że nic nie umiem, więc więcej skorzystam w grupie początkującej, niż w tej mającej już jakieś rozeznanie w kodowaniu lub testowaniu. Tam też mnie przydzielono. I dobrze.

W pierwszy dzień sporo było podstawowej teorii odnośnie tego, czym jest testowanie i jakie są zadania testera. Poruszane tematy nie były trudne, choć przedstawione zostały w mało jeszcze usystematyzowany i nieco chaotyczny sposób. Do tej pory nie rozumiem różnicy między walidacją a weryfikacją na podstawie przykładu formularza internetowego z danymi osobowymi. Nie będę się tym teraz przejmować, bo podręcznikowe definicje tych dwóch pojęć jako takich rozumiem. Czego nie zrozumiem na zajęciach, mogę doczytać w domu. Zawsze mogę też zwrócić się o pomoc do wujka Googla, no i do męża informatyka.

Certyfikacja

Dostałam sylabus, którego muszę nauczyć się, żeby poradzić sobie ze zdaniem międzynarodowego egzaminu dla testerów ISQTB na poziomie podstawowym. Uczyłam się trochę w zeszły weekend i mam mieszane uczucia co do tego sylabusa i samego testu. Zalatuje to nieco zasadą "zakuć, zdać i zapomnieć", bo jak inaczej wyjaśnić to, że trzeba się nauczyć, jakie dokładnie zwroty wchodzą w skład procesu testowania, a jak się jakieś słowo przekręci albo połączy element z jednego etapu procesu z elementem z drugiego etapu, to odpowiedź nie jest zaliczona jako prawidłowa. Konkretny przykład:

Według sylabusa*:
Podstawowy proces testowy składa się z następujących czynności:
  • planowanie i nadzór nad testami
  • analiza i projektowanie testów
  • implementacja i wykonanie testów
  • ocena kryteriów zakończenia i raportowanie
  • czynności zamykające test
A pytanie testowe nawiązujące do tego zagadnienia brzmi:

Który z poniższych jest czynnością w podstawowym procesie testowym:
  1. Analiza i wykonanie testów
  2. Planowanie i nadzór
  3. Planowanie i analiza testów
  4. Ocena wykonania testów

W tym przypadku odpowiedzią prawidłową ma być 2, bo jako jedyna kropka w kropkę odpowiada opisowi z sylabusa. Trochę może człowieka rozboleć głowa podczas rozwiązywania takich testów, kiedy sobie próbuje przypomnieć, jak dokładnie były sformułowane definicje w sylabusie, żeby nie popełnić jakiegoś zonka na teście.

No, ale trudno... Test wyboru nie jest idealną formą sprawdzenia wiadomości, natomiast jest formą najszybszą. Tak więc muszę się z tym pogodzić i wyuczyć na pamięć tych wszystkich zwrotów. Nie jest to bynajmniej nic gorszego do przejścia niż rzeczy, których musiałam się uczyć na przykład na wstępie do literaturoznawstwa na filologii angielskiej.

Dzień następny

Drugiego dnia przedstawiono nam podstawowe zagadnienia dotyczące Pythona. Bardzo mi pomogło to, że widziałam ten język na kursie online i trochę w nim pisałam. Owszem nie rozumiałam wszystkiego, co pokazywał prowadzący, ale zdecydowaną większość tak. Resztę mam nadzieję zrozumieć w trakcie ćwiczeń na następnych zjazdach.

Panowie prowadzący zajęcia w WSB twierdzą, że zostanie testerem nie jest trudne dla ludzi spoza branży informatycznej. Pan Adam Przybyła, który uczy nas Pythona wręcz upiera się, że znając angielski można się nauczyć języka programowania dużo szybciej. Mój mąż też tak twierdzi, a i ja po pierwszym zjeździe zaczynam coraz bardziej w to wierzyć.


*Cytowane fragmenty pochodzą z sylabusa pt. "Certyfikowany tester. Plan poziomu podstawowego" wersja 2011.1.1, copyright Stowarzyszenie Jakości Systemów Informatycznych (SJSI).