niedziela, 6 sierpnia 2017

Podsumowanie studiów podyplomowych

Przyszedł czas na podsumowanie roku akademickiego na WSB. Za mną 10 zjazdów (na 11-stym być nie mogłam) na podyplomowych studiach o kierunku Tester oprogramowania dla aplikacji mobilnych i serwerowych. W październiku rozpoczynałam naukę z dużą tremą. Kończę z poczuciem, że dobrze sobie poradziłam z tym najbardziej oddalonym od moich edukacyjnych początków wyzwaniem naukowym w mojej karierze.

Przyjemne początki

Pierwszy semestr studiów opierał się głównie o przygotowanie do egzaminu ISTQB Poziom Podstawowy z jednej strony oraz zapoznanie z Pythonem i środowiskiem Linux z drugiej. Można by nazwać ten okres wprowadzeniem do testowania dla zupełnych laików. Miałam poczucie, że dużo się uczę i że nadążam za prowadzącymi. Szczególnie interesowało mnie nauczenie się tworzenia przypadków testowych, czyli podstawowej techniki pracy testera oprogramowania. Warsztaty dotyczące tego tematu nie zajęły niestety całego dnia zajęć, a jedynie jego część i brakowało mi w nich indywidualnej informacji zwrotnej. Pamiętam, że opisywałam w moim grudniowym wpisie, jak chaotyczna atmosfera panowała na tych zajęciach. Głównie dlatego, że mieliśmy po krótkim wprowadzaniu pracować w grupach około siedmioosobowych.

Z perspektywy czasu, widziałabym to raczej tak:
  • kilka przypadków testowych chciałabym stworzyć wspólnie z całą grupą, aby skorzystać z wiedzy i kreatywności innych,
  • kilka przypadków chciałabym przygotować w parach, żeby mieć już większy wkład w ich tworzenie, ale nadal współpracą wzbogacić ich jakość,
  • kilka przypadków samodzielnie bardzo chciałabym też zrobić sama z możliwością uzyskania feedbacku od prowadzącego, aby skorzystać z jego wiedzy i doświadczenia.

A może by tak ...

Mimo, że ogólnie dobrze sobie radziłam i wiele wartościowych tematów udało mi się przyswoić, było też sporo sytuacji, w których czułam się zagubiona i skonsternowana. Nie byłam pewna, jak wiedza z jednego przedmiotu przekłada się i łączy z wiedzą z innego. Wydaje mi się, że pomogłoby stworzenie dedykowanych tym studiom aplikacji lub strony internetowej do praktycznego testowania, które przewijałyby się przez różne przedmioty. Dałyby słuchaczom poczucie spójności i pomogłyby całościowo spojrzeć na zbiór różnych zajęć dydaktycznych. Wyobrażam sobie, że moglibyśmy najpierw pisać przypadki testowe dla jakiejś strony/aplikacji, potem ta sama strona/aplikacja służyłaby nam do testowania zautomatyzowanego, a na końcu zostałaby wykorzystana w procesie continuous integration lub testów na urządzeniach mobilnych. Podczas zjazdów zobaczyliśmy wiele różnych realnych przykładów stron czy aplikacji i super byłoby wzbogacić zestaw tych przykładów o coś, co spajałoby i systematyzowało całą przedstawianą nam wiedzę.

Level advanced

Drugi semestr stracił nieco z komfortowego tempa poziomu pierwszego i zaczęło się testowanie - level advanced. Ten semestr sprawiał wrażenie jakby był stworzony z myślą o osobach, które już testowały zawodowo i chciałyby nauczyć się automatyzacji testów oraz tworzenia środowisk testowych. Zamysł taki jest dla mnie logicznym kolejnym krokiem w edukacji, jednak widząc skonsternowane twarze współ-studentów oraz odnotowując wyższy poziom frustracji u mnie samej wnoszę, że przyspieszyliśmy za mocno. Może osoby z grupy bardziej zaawansowanej na takie właśnie tempo czekały, jednak w grupie laików było ono niewspółmierne do naszego poziomu. Wykładowcy coraz częściej zwracali się do nas jak do inżynierów z informatycznym doświadczeniem. Natomiast my nadal zapominaliśmy podstawowych komend w Linuxie. Nie przeszkadzałoby mi bardziej łopatologiczne tłumaczenie tego, co robimy szczególnie w ramach zajęć z continuous integration.

Zdarzało się, że wykonywałam na swojej maszynie coś, czego nie rozumiałam, przepisując polecenia z projektora. Dopytywałam dlaczego wykonujemy konkretną czynność w dany sposób - z resztą nie jako jedyna - i kilka razy padało wtedy stwierdzenie, żeby nie przejmować się, że czegoś nie rozumiemy, bo w IT codziennie zdarzają się sytuacje, kiedy czegoś się nie rozumie. O ile zgodzę się, że rzeczywiście w pracy w IT napotyka się na trudności, których rozwiązania często znajdziemy na forach internetowych, to na zajęciach dydaktycznych nie podobało mi się takie podejście. Nie do zaakceptowania było dla mnie tego typu wytłumaczenie w momencie, gdy zupełnie nie rozumiałam podstaw tego, co robimy. Poradziliśmy sobie do pewnego stopnia wspólnie jako grupą: Ci którzy zrozumieli coś lepiej podpowiadali tym, którzy mieli problemy.

Zakładam że wszyscy zdali krótki test kończący i podsumowujący naukę. W tym roku nie udało się zgodnie z wcześniejszymi planami napisać w małych grupach praktycznego projektu razem z którąś ze współpracujących z WSB firm IT. Może uda się to w przyszłości, gdy kierunek ugruntuje swoją pozycję w portfolio uczelni. Myślę, że wielu słuchaczom mogłoby to pomóc w uzyskaniu pierwszej pracy jako tester, dlatego trzymam kciuki za tą inicjatywę.

Czy warto?

Myślę, że studia podyplomowe dały mi dużo. Że pomogły zobaczyć różne obszary i ścieżki pracy testera. Że pokazały wiele technik i narzędzi, które mogą być punktem wyjścia do dalszego zgłębiania tematu. Że dały możliwość poznania wielu łebskich ludzi, zarówno wśród wykładowców, jak i współ-studentów, od których można się uczyć i z którymi przyjemnie się współpracuje. Że przypomniały mi, jak fajnie jest uczyć się nowych trudnych rzeczy. I w końcu, że dodały mi pewności siebie

Doradzam wszystkim, którzy płacą za swoje studia dociekanie, dopytywanie i drążenie tematu, aż do jego zrozumienia. Jest to bowiem częścią umowy biznesowej zawartej z uczelnią - płacimy za to, żeby ktoś nam efektywnie wytłumaczył to, czego chcemy się nauczyć. Sama byłam nauczycielką i wiem, że trudne bywa przedstawienie obcej osobie, czegoś, co wydaje nam się banalnie proste i oczywiste. Nauczyciel powinien wiedzieć, że nie każdy rozumie temat tak jak on i że musi próbować dotrzeć do tych najbardziej opornych na wiedzę na różne sposoby. Trzeba też upewniać się, że studenci rozumieją jakąś sprawiającą im do tej pory kwestię nie poprzez zapytanie "Czy ktoś jeszcze nie rozumie?". Niewielu jest odważnych przyznać się, że nadal nie nadążają, żeby nie stracić twarzy. Ale proponuję poprosić kogoś, kto miał problemy ze zrozumieniem tematu, o przedstawienie reszcie studentów swoimi słowami tego, co zostało wytłumaczone w nowy sposób przez wykładowcę. To celniej pokazuje, czy zostaliśmy jako nauczyciele dobrze zrozumiani.

Etap studiów w moim przebranżawianiu kończy się sukcesem, ponieważ po wysłaniu CV do 15 firm, 4 jakichkolwiek odpowiedziach nie wysyłanych przez automat i po dwóch rozmowach kwalifikacyjnych od września zacznę pracę jako Młodszy Inżynier Testów :). Wydaje mi się więc, że podtytuł bloga "Jak humanistka próbuje zostać testerką oprogramowania" będę wkrótce mogła zamienić na "Humanistka testuje".