środa, 17 stycznia 2018

Nowa praca - nowa ja

Niespodziewany grudzień

Od 14. grudnia zaczęłam pracę w nowym miejscu. Nie spodziewałam się, że tak szybko znajdę kolejne zatrudnienie. Mam sporo szczęścia. Wysłałam CV na kilka ofert i po rekrutacyjnej rozmowie telefonicznej z jedną z firm, jeszcze tego samego dnia dostałam propozycję współpracy i pytanie, czy mogę zacząć od następnego tygodnia. Nowa firma pracuje na innej zasadzie biznesowej niż poprzednia - zajmuje się  outsourcingiem, czyli usługami testowania dla klientów zewnętrznych, więc zamiast pracy przy jednym projekcie, ma się okazje pracować nad wieloma różnymi. Ta różnorodność mi się podoba. Prawie codziennie mam do czynienia z czymś nowym, nową aplikacją mobilną, nową funkcjonalnością internetową, nowym narzędziem desktopowym.


Atmosfera pracy 

W nowym miejscu testuje się głównie manualnie. W związku z tym wielu moich współpracowników świetnie radzi sobie ze swoimi zadaniami, mimo że nie ma dużego zaplecza technicznego. Dzięki temu czuję, że lepiej tu pasuję. Ludzie są przyjaźni; pytają, jak mi idzie, jak mi się podoba, zagadują na różne pozabranżowe tematy. Przydzielono mi mentora, który wynajdował mi już od pierwszego dnia zadania związane z projektem, nad którym sam pracuje. Pokazywał, jak mam zadania wykonać, pochwalił, kiedy dobrze mi poszło. Znalazłam buga i mogłam go zaraportować pod jego okiem. Mała rzecz, a cieszy. Nie czuję się gorsza na starcie, więc łatwiej mi uwierzyć, że gdy już poznam więcej narzędzi testerskich i popracuję nad kilkoma projektami, będę mogła wnieść realną dodatnią wartość w funkcjonowanie całego zespołu testerskiego.


Pierwszego dnia po pracy załapałam się na spotkanie przedświąteczno-wigilijne, które mimo, że nikogo jeszcze nie znałam było całkiem miłe. Osoby, które siedziały koło mnie przy stole normalnie ze mną rozmawiały i były ciekawe skąd się wzięłam i co wcześniej robiłam oraz czym się zajmuję poza pracą. Takie relacje z ludźmi są dla mnie niezmiernie ważne. Jakość życia w domu po pracy też się przez to poprawiła, jak twierdzi mąż. Rzeczywiście, poprzednie trzy miesiące trudu w poprzedniej pracy odbijały się niekorzystnie na moje nastawienie do całego świata, również tego domowego.  Teraz jednak jest lepiej, a jak mówi ludowe przysłowie "happy wife - happy life." I to dla wszystkich domowników:).

Oczekiwanie na własny projekt 

Tu gdzie teraz jestem zasadą pracy na co dzień jest zajmowanie się przez ok. 80% czasu przydzielonym projektem długoterminowym, a przez pozostałe 20% doraźną pomocą w krótkoterminowych, małych zleceniach. Przez pierwsze tygodnie załapałam się na sprawdzanie funkcjonalności sklepu internetowego w przeglądarce internetowej oraz funkcji płatności jednym kliknięciem w aplikacji na telefon. Oprócz tego pomagałam mojemu mentorowi przy jego aplikacji mobilnej.

Na początku stycznia zostałam przydzielona do projektu, który może stać się długoterminowy. Razem z bardziej doświadczonym kolegą pojechaliśmy do firmy w Poznaniu, żeby zapoznać się z zespołem i z narzędziem, które będziemy testować. Byłam stremowana wizytą u klienta, bo nie czułam się na siłach, żeby odpowiedzieć na wiele pytań. Na szczęście, mój współpracownik dużo opowiadał, ja mogłam zadawać dodatkowe pytania i słuchać. Po powrocie do Wrocławia, kilka dni musieliśmy poczekać na zorganizowanie wszystkich potrzebnych nam dostępów i środowiska. Po dostarczeniu przez klienta instrukcji obsługi i wersji narzędzia, na której mogłam je trochę poekspolorować, napisałam scenariusze do przetestowania ok. 25 przypadków użycia jednej z funkcjonalności.


Przymusowa przerwa w działaniu

Same testy w moim projekcie będę mogła kontynuować dopiero po tygodniu opieki nad Fistaszkiem. Wypadła moja kolej zajmowania się chorym dzieckiem, bo zaraz po przerwie świątecznej poprzedni wirus kurował mąż. Takie to życie rodzica. Czuję się odpowiedzialna za ten projekt, szczególnie, że poznałam osobiście ludzi, dla których będziemy pracować. Trochę mi głupio, że zostawiłam na tydzień swojego współpracownika bez pomocy. Pocieszam się, że chociaż te kilka scenariuszy udało mi się przygotować przed chorobowym.  Mam nadzieję, że po powrocie z L4 będę mogła się zrehabilitować.


Bonus medialny

Dostałam w nowej firmie propozycję opowiedzenia o pracy testerki mamom z projektu #MamoPracujwIT. Webinar planowany jest na koniec lutego. Nie jestem jeszcze co prawda na pewno ekspertką, bo ciągle jeszcze mam za mało doświadczenia, żeby uczyć kogokolwiek innego. Jednak o ogólnych testerskich zagadnieniach oraz o swojej dotychczasowej drodze do testowania mogę coś przygotować. Może doda to którejś mamie otuchy do próbowania swoich sił w IT. Jednocześnie będzie to dla mnie symbolicznie zatoczenie koła w moim przebranżawianiu. Rok temu oglądałam podobny webinar dla #MamoPracujwIT w swoim domu, w trakcie nauki na WSB. W tym roku znajdę się po drugiej stronie i jest to dla mnie miarą mojego sukcesu w zmianie kariery zawodowej.